Tak jak zapowiedziałam kilka tygodni wcześniej, kolejna porcja filmów, które ostatnio zobaczyłam:
I że cię nie opuszczę
Filmweb:
"I że cię nie opuszczę
"
to rzecz dla tych wszystkich, którzy wierzą, że walentynki nie są
świętem powstałym z merkantylnych powodów. A także tych, którzy są po
uszy zakochani i wierzą w Wielką Nierozłączną Miłość. Odnajdą tu bowiem
potwierdzenie swych niezłomnych przekonań.
Bohaterami są
zakochani po uszy małżonkowie, których rozdzieliła tragedia. W wyniku
wypadku samochodowego kobieta traci wspomnienia z ostatnich 5 lat. Czy
możliwe jest utrzymanie związku, kiedy wszystko, na czym bazował,
zostało wyeliminowane? Czy możliwa jest miłość, która wytrzyma
dramatyczny test?
Z reguły nie przepadam za komediami romantycznymi. Ich fabuła jest przewidywalna i zazwyczaj kończy się happy endem i pocałunkiem w niezwykle milej scenerii. Cieszy mnie więc kiedy przypadkowo natrafiam na filmy opowiadające o miłości z innej perspektywy. Taki właśnie jest "I że cię nie opuszczę". Ciekawa historia (oparta na faktach), fanatstyczni aktorzy i zaskakujące zakończenie. Polecam!
Moja ocena: 8 gwiazdek
Jestem bogiem
Filmweb: Główny bohater
to
przegrany pisarz, który został z niczym, nawet bez dziewczyny. Nie ma
więc nic do stracenia, kiedy dostaje propozycję wypróbowania niepozornej
pigułki. Może i jest mała, ale za to efekt daje niewyobrażalny –
odblokowuje cały potencjał mózgu człowieka. Za jej sprawą wszystko staje
się banalnie proste i oczywiste. Wiedza przychodzi bez wysiłku,
możliwości nauki i pamięci zdają się nie mieć granic, a powieść pisze
się w cztery dni. Ważne, żeby brać pigułki cały czas, bo efekty
odstawienia są mało przyjemne... no, chyba że komuś nie przeszkadza brak
pulsu. Trzeba też pamiętać o innych chętnych na zakosztowanie
dobrodziejstw magicznej tabletki. Odmowa kosztować będzie życie. Ale
geniusz łatwo skóry nie sprzeda. I tak zaczyna się pojedynek mózgowców
niczym z "Nieśmiertelnego" – właściciel pigułek może być tylko jeden.
Jednak największym plusem filmu jest jego strona wizualna. Burger miał kilka trafionych pomysłów, jak ciekawy montaż retrospekcji i
świetna sekwencja straconych przez bohatera godzin. Nie są to może
pomysły nowatorskie, ale efektowne i w tym przypadku okazały się jak
najbardziej na miejscu. Dzięki nim ma się wrażenie oglądania filmu
dynamicznego, z ciekawą intrygą, a jednak lekkiego i przystępnego.
Film nie jest typowym "odmóżdżaczem", nakłania do myślenia i przesyła przestrogę. Ciekawy obraz człowieka, który upadł na samo dno i decyduje się na drastyczny krok, aby wrócić na szczyt.
Moja ocena: 8 gwiazdek
Yuma
Filmweb: Akcja filmu rozpoczyna się trzy lata po upadku PRL. Zyga ma
serdecznie dość oglądania kolorowego świata tylko w młodzieżowych
pismach. Z pomocą kumpli, a także obrotnej ciotki
zostaje królem "jumy" – drobnych kradzieży tuż za Odrą. Proceder szybko
się rozpowszechnia, miejscowość Zygi dokonuje prawdziwego skoku
cywilizacyjnego, a lokalny król jumaków zyskuje powszechny szacunek i
powodzenie u płci pięknej
. Wkrótce jednak młodym i gniewnym wspólnikom
Zygi przestaną wystarczać
markowe ubrania i elektronika. Gdy wejdą w drogę rosyjskim gangsterom
pod wodzą nieobliczalnego Opata (najbardziej demoniczna rola w karierze
Tomasza Kota), a regularnie okradani Niemcy wprowadzą szczelniejszą
ochronę przed rabusiami, zabawa w policjantów i złodziei zmieni się w
niebezpieczną rozgrywkę.
W tle opowiadanej historii widać, jak zmieniał się styl życia Polaków na przełomie lat 80. i 90. Polecam również ze względu na rolę Jakuba Gierszała.
Moja ocena: 8 gwiazdek